Czytaj dalej

Wiśniewska: Przez morze do lepszego świata

„Morze Śródziemne – kolebka Europy – jest dziś miejscem, gdzie Europa najbardziej zawiodła”.

Kinga Dunin zaczęła do recenzji książek dodawać ich pierwsze zdanie. Zainspirowana tym pomysłem też dodam zdanie z książki Przez morze, tym razem nie pierwsze, ale ostatnie:

Nie zmuszajcie kobiet, mężczyzn i dzieci do wsiadania na łodzie. Otwórzcie granice, teraz. Miejcie litość.

Nie jest to spojler, bo każdy, kto weźmie do ręki książkę i zobaczy okładkę z rozmazanym zdjęciem łodzi wypełnionej po brzegi uchodźcami, domyśli się, że to książka o uchodźcach próbujących dostać się do Europy. Choć reportaż Wolfganga Bauera ukazał się w Berlinie w roku 2014, więc wiele danych wykorzystanych w książce pochodzi sprzed 2–3 lat, książka wcale się nie zestarzała – bohaterowie Bauera może są dziś gdzie indziej niż w momencie, kiedy o nich opowiadał, ale na ich miejsce pojawiły się tysiące innych.

Bauer razem z fotografem Stanislavem Kruperem dołączają do syryjskich uciekinierów, którzy próbują przedostać się przez morze z Egiptu do Włoch. Panowie zapuszczają brody, starają się niewiele mówić i wmieszać w grupę. Pomaga im zamożny właściciel sklepu Amar, który jako jedyny wtajemniczony jest w plan dziennikarzy. Z kolei my nie znamy prawdziwej tożsamości bohaterów książki, bo ich nazwiska zmieniono, a biografie zmodyfikowano. Cała ta opowieść jest więc niby historią konkretnych panów – bo to oni w pierwszej kolejności uciekali do Europy, by przygotować grunt dla rodzin – ale tak naprawdę ma być uogólnioną opowieścią o piekle uchodźców.

Znamy niby tę opowieść, a zwłaszcza związane z nią obrazy – przepełnione łódki, zziębnięci ludzie ostatkiem sił wysiadający na brzegu Grecji czy Włoch, a czasem wyciągani z łódek, bo sami nie mają już sił chodzić.

Znamy zdjęcie chłopca, którego zwłoki morze wyrzuciło na turecką plażę. Wiemy też, jak wygląda podróż do Europy droga lądową – przedzieranie się przez druty kolczaste na granicach, koczowanie w obozach, na dworcach kolejowych. Książka Bauera nie odkrywa faktograficznej Ameryki. Może działała tak w chwili wydania w Niemczech, ale po dwóch latach powinniśmy wiedzieć więcej. Czy aby na pewno?

Zacytowałam ostatnie zdanie książki, bo przekaz Bauera jest jasny – chce opowiedzieć o dramacie uchodźców po to, żeby ten, kto go pozna, był wrażliwszy na los Syryjczyków. „Granice Europy znów staja się strefami śmierci” – pisze Bauer. „Żadna morska granica świata nie pochłonęła tyle istnień. – dodaje – Morze Śródziemne – kolebka Europy – jest dziś miejscem, gdzie Europa najbardziej zawiodła”. Autor nie przebiera w słowach, emocjonalny bebech wywrócił na lewą stroną i mówi wprost, kiedy jest wystraszony, przejęty, zmęczony. To książka o poziomie słuszności 10 na 10. Mogłoby to być nieznośne, ale z jakiegoś powodu nie jest. A właściwie z dwóch powodów. Po pierwsze akcja jest tak wartka, że nie ma kiedy gadać o emocjach, po drugie książka jest tak krótka, że jej słuszność nie ma kiedy nas zmęczyć. I nie kpię. To ogromne zalety reportażu Bauera.

Przez morze czyta się jak książkę przygodową. To opowieść, gdzie niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku – ukrywanie się, ucieczki, łapówki, porwania, przemytnicy i złodzieje, no i łykany w dużych ilościach xanax.

Przeprawa kosztuje około trzech tysięcy dolarów, są oferty tańsze i droższe […]. Agent otrzymuje prowizję w wysokości mniej więcej trzystu dolarów. Ta kwota zostaje początkowo zdeponowana u pośrednika, agent otrzymuje ją dopiero po wylądowaniu klienta we Włoszech.

Opisów systemu pracy przemytników jest w książce sporo. Wiza kupiona w Jordanii za dwa tysiące czterysta dolarów, ktoś chce tysiąc pięćset dolarów za to, że nie wyda uchodźców, straż przybrzeżna bierze ryczałtem sto euro za pasażera, miejsce na porządnym statku, który zaraz odpływa, kosztuje dwa tysiące czterysta dolarów, sto, pięćset, tysiąc, sto tysięcy dolarów (premia dla kapitana statku)… Nawet taksówkarz czy konduktor w pociągu (już w Europie) zbijają interes na uchodźcach i doliczają do kursu albo biletu procencik dla siebie.

Obok wymiaru finansowego jest też wymiar techniczny – jak w każdej sensacyjnej historii fabuła zaczyna się od przygotowań. Bohaterowie Commando czy Rambo zaopatrują się w broń i robią strzały, a Alaa, Asus i Jihadi mocują do ciała owinięte w folię dokumenty, przyczepiają własnoręcznie uszyte podłużne worki, które wsuwa się w rozporek slipów, przyklejają do brzucha orzeczenie lekarskie siostry z zespołem Downa, którą planują później ściągnąć do Europy. Paszporty zostają u przyjaciół w Kairze. We Włoszech uchodźcy nie podają prawdziwych nazwisk, bo chcą się przedostać dalej, do Niemiec czy Szwecji. Podróżują więc albo bez paszportu, albo z podrobionym. Niektórzy mają za sobą kilka prób ucieczki do Europy, a co za tym idzie kilka paszportów, kilka tożsamości i dat urodzenia do wykucia na blachę. Niestety te daty i miejsca urodzenia mogą się pomylić albo wypaść z pamięci w najmniej odpowiednim momencie.

Syryjczycy, którzy uciekali z Egiptu, gdzie nie mogli już normalnie żyć, do Europy, do „elizjum” – jak pisze Bauer – to klasa średnia. Wielu skończyło dobre szkoły, prowadzili udane interesy, mieli mieszkania, samochody, w domu pomagała służąca, a żona na ręku nosiła pierścionek z diamentem. Wiele z tego majątku pochłonęły koszty podróży. Podróż „przez morze” swoje kosztuje. Wraz z Syryjczykami uciekają Egipcjanie. Chcą dostać się do Europy w nadziei na lepsze życie. We Włoszech podadzą się za Syryjczyków.

Nie wszystkim uda się dotrzeć do twierdzy Europa.

Każdy przeżyje po drodze jak nie wyłudzenie pieniędzy, to porwanie, aresztowanie, zostanie oszukany przez przemytnika. Przez morze to historia sensacyjna z prostym i mocnym przekazem – miejcie litość. „Miejmy litość” mógłby napisać Bauer, bo każdy i każda z nas ma wpływ na to, jak traktuje się uchodźców, co się o nich mówi w piąteczek przy piwie i wypisuje na forach internetowych.

Polska to nie Niemcy i publikowanie u nas reportaży, które mają zmienić świadomość, to orka na ugorze. Ponieważ 63 proc. Polaków nie przeczytało w zeszłym roku ani jednej książki i nic nie wskazuje, żeby w tym roku miało być lepiej, to nie wiem, czy Przez morze zmieni oblicze tej ziemi. Na szczęście 37 proc. z nas coś tam czyta, więc jeśli nie wiecie, co kupić znajomym na urodziny, kupcie im reportaż Bauera. Nawet ci nieczytający albo czytający z oporami powinni dać radę przebrnąć przez 140 stron (z obrazkami, więc tekstu jest mniej, dodam na zachętę).

***

Wolfgang Bauer, Przez morze. Z Syryjczykami do Europy, przeł. Elżbieta Kalinowska, Czarne 2016

 Czytaj także:
Szymon Pytlik: Dramat to był kiedyś, dziś mamy horror

 **Dziennik Opinii nr 100/2016 (1250)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij