Kinga Dunin czyta

Dunin: Kino-lino, czyli sekret

Może ktoś pamięta, od kiedy dzieci wkładają do jamki kwiatuszki i inne duperelki i przykrywają szkiełkiem?

Jest taki stały motyw pojawiający się w literaturze kobiecej: „sekrety”, odwieczna (?) zabawa dziewczynek. Jamka w ziemi, w której układa się kwiatki, jakieś świecidełka, następnie przykrywa kawałkiem szkła i przysypuje ziemią. Dziewczynki zdradzają swoje „sekrety” najbliższym przyjaciółkom, a chłopcy? Czyżby chłopcy nie miewali „sekretów”? Motyw ten od pewnego czasu frapuje mnie z powodów etnograficznych. Bo ta zabawa wcale nie jest odwieczna, w każdym razie nie pamiętam jej ze swojego dzieciństwa – może na podwórku w Łodzi, w której się wychowałam, nie można było wykopać żadnego dołka? A może zwyczaj ten powstał później. W każdym razie znam go tylko z literatury. Jak są dziewczynki, to są i „sekrety”, jako z jednej strony dowód realizmu, a z drugiej metafora. Dziewczęce tajemnice skrywane w przed światem. Ulotne marzenia?

W najnowszej powieści Julii Fiedorczuk Nieważkość ten motyw też się pojawia, bez żadnych szczególnych funkcji, ot tak, a dziewczynki są trzy. Chodzą do tej samej szkoły w podwarszawskiej miejscowości. Jedna jest inteligencką córką, której niezaradny ojciec nie załatwił jeszcze mieszkania w Warszawie, ale wkrótce mu się to uda i dziewczynka zostanie warszawianką. Już ją tak przezywają. Druga jest córką krawcowej. Trzecia dzieckiem miejscowej menelki zbierającej śmieci na ulicy, ta zostanie wysłana do szkoły specjalnej. I już nigdy więcej się nie spotkają.

Co zapamiętają z tego ostatniego wspólnie spędzonego czasu? Samobójstwo kolegi, takie rzeczy zwykle się pamięta. Czy miały w tym jakiś udział, to tajemnica, której rozwiązanie powoli wyłania się w powieści. Ale to nie ona jest w niej najważniejsza, tylko cała gama rozmaitych emocji – niezdarne przyjaźnie, pierwsze dziecinne miłości i wrażliwe obcowanie ze światem przyrody, piękna.

Po latach widzimy je pewnego majowego dnia, gdy już są dorosłe. Każda z nich znajduje się w innym miejscu. Pierwsza pracuje w firmie reklamowej i leci do Aten, żeby nawiązać współpracę z interesującymi artystami. Druga jest sprzątaczką w ośrodku konferencyjnym „Atena”. Trzecia jest bezdomna, kupuje butelkę wódki i usiłuje znaleźć miejsce na nocleg. W retrospekcjach poznamy lepiej lub gorzej ich wcześniejsze losy. Tylko o życiu bezdomnej Ewki niczego się nie dowiemy. Ona wypisała się z życia, w którym są jakieś wydarzenia – romanse, śluby, dzieci, praca – już dawno, jeszcze w szkole. Jej życio-trwanie nie ma swojej opowieści.

To jasne, która dziewczynka, którą pozycję zajęła.

Nie jest to jednak powieść o dziedziczeniu pozycji klasowej. Raczej o tym, że w każdej z nich pozostała wciąż ta sama wrażliwość, zachwyt i zranienie.

Każda z nich przeżywa na swój sposób stan nieważkości – oderwania od codzienności, samotnej kontemplacji. Jedna kontempluje sztukę, druga przyjemność palenia papierosa, trzecia rozgrzewający łyk alkoholu. Jest w tych stanach jednak jakiś wspólny mianownik. Coś, co sprawia, że nie da się nikogo opowiedzieć jedynie przez odniesienie do pozycji społecznej ani nawet psychologii czy biografii. Zawsze pozostaje jakaś niedopowiedziana do końca reszta nieuchwytnej egzystencji. Jakiś „sekret”.

A więc wracam do „sekretu”, który, szczerze mówiąc, już się trochę zużył i stał banałem w książkach z dziewczynkami. I nie spodziewałam się go u Fiedorczuk. Znowu? Tym razem zrobiłam coś, na co kilka razy zabrakło mi cierpliwości. Znalazłam książkę, w której pierwszy razem przeczytałam o „sekrecie” Tylko nazywał się inaczej – kino-lino. Taki jest też tytuł powieści z 1995 Grzegorza Strumyka (rocznik 1958). Czyżby pierwszy był jednak chłopiec, a nie dziewczynki? Jego kino-lino tym się różni, że z nikim się go nie dzieli, co, jak ktoś chce, może złożyć na karb genderu.

Gdy był dzieckiem, tak nazywał dołek w piasku, na którego dnie układał płatki kwiatów, kolorowe szkiełka, kamyki. Nakrywał znaleziona szybką. Brzegi przysypywał piaskiem. W ten sposób w ziemi znajdował się obrazek w kształcie koła lub trapezu. W środku ziemi kolorowe wnętrze. W jej dziurce. Aż na drugi dzień, po kilku godzinach płatki kwiatów więdły, szybka zaparowywała, piasek ją zasypywał i kino-lino znikało.

Na tym zakończyłam na razie moje badania etnograficzne. Może jednak ktoś wie, pamięta, od kiedy dzieci – jak widać płci obojga – wkładają do jamki kwiatuszki i inne duperelki, przykrywają szkiełkiem itd. Kto pierwszy o tym napisał? I czy są jeszcze inne chłopięce wersje tego motywu?

To drobiazg, historia literatury go pominie, ale skoro tyle razy powraca…  Nieważkość ma swój ciężar.

Julia Fiedorczuk, Nieważkość, Wydawnictwo Marginesy 2015

 

**Dziennik Opinii nr 82/2015 (866)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij