Czytaj dalej

Co czytaliśmy w 2013 roku (2)

Modzelewski i Pilch, Le Clézio i Munro – druga część naszego zestawienia najważniejszych lektur 2013 roku.

Ewa Kondratowicz, Być jak narodowy sztandar. Kobiety i Solidarność, Wydawnictwo Naukowe Scholar 2013

Autorka słynnej Szminki na sztandarze wraca do tematu kobiet w opozycji. Mamy tu opowieść o strajku w stoczni, o Alinie Pienkowskiej i Annie Walentynowicz, o narodzinach Solidarności i tym, że mogła ona stać się inspiracją do nowego myślenia o statusie kobiet, ale się nie stała. Ewa Kondratowicz szuka odpowiedzi na pytanie, „dlaczego w czasach Solidarności nie mogła zaistnieć wspólnota kobiet reprezentująca kobiece interesy”. Dużo pisze o przywództwie, analizując, czemu np. to Wałęsa stanął na czele strajku w stoczni, a nie Walentynowicz.

Być jak narodowy sztandar to taki typ książki, którą w trakcie lektury całą zamazuję podkreśleniami i setkami wykrzykników i znaków zapytania na marginesach. Nie jest to najlepsza książka roku, nie jest najlepsza w swojej tematyce, ale zostawia z pytaniami i wątpliwościami napędzającymi do zadawania kolejnych pytań i drążenia hi­storii kobiet w opozycji. W roku 2014 minie 25 lat od przemian 1989 roku. Marta Dzido pokaże swoj film Solidarność według kobiet. Będziemy dużo mówić o kobietach i Solidarności i na pewno do pomazanej książki Ewy Kondratowicz nie raz wtedy wrócę.

Agnieszka Wiśniewska – koordynatorka klubów Krytyki Politycznej


***

Marek Krajewski, Są w życiu rzeczy. Szkice z socjologii przedmiotów, Fundacja Bęc Zmiana 2013

Tęcza na placu Zbawiciela, miejski rower Veturilo, prywatna kolarka, kostka Bauma, drewniany domek fiński, nowy ciuch z garażówki czy wiele innych to przedmioty obecnie w życiu miejskim, ale wciąż – poza tęczą – mało obecne w refleksji o miejskiej polityce. Wprawdzie stwierdzenie, że żyjemy w świecie przedmiotów, to truizm, jednak często o tym zapominamy, analizując relacje społeczne i próbując zrozumieć, jak zmienia się świat wokół nas.

Warto więc uważniej spojrzeć na rzeczy, do czego zachęca nowa książka Marka Krajewskiego. Dowiemy się z niej, w jaki sposób przedmioty mogą być aktywnymi aktorami życia społecznego i organizować, podtrzymywać (albo zaburzać) naszą codzienność. Książka Krajewskiego oferuje ciekawą ramę do spojrzenia nie tylko na otaczające nas przedmioty, ale również na nasze wybory estetyczne i konsumenckie. Pokazuje też jak silnie w przemiany społeczne uwikłane są przedmioty wraz z ich złożoną siatką odniesień.

Mimo że większość analiz obecnych w książce Krajewskiego dotyczy przestrzeni prywatnej, domowej, to bez problemu można je ekstrapolować na przestrzeń miejską. Takie tematy jak drożność przestrzeni, higiena wizualna, po(d)ręczność przedmiotów, ich elastyczność oraz gotowość do użycia wpływają na nasz komfort życia zarówno we własnym mieszkaniu, jak i w przestrzeni publicznej, tylko w tej ostatniej częściej się o tym w Polsce zapomina.

Joanna Erbel, w Dzienniku Opinii pisze o polityce miejskiej

***

Jean-Marie Gustave Le Clézio, Rewolucje, przeł. Beata Geppert, Wydawnictwo W.A.B. 2010

„La Kataviva” brzmi pięknie, a ciotka Catherine pięknie opowiada przy rytualnej maczance z chałki wyidealizowaną historię rodziny Marro. Catherine jest niewidoma, mieszka w paryskiej kamienicy, którą nazwano La Kataviva, ale nikt nie pamięta skąd ta nazwa się wzięła, za to chcą ją – ślepą wariatkę – stamtąd wyrzucić. Ciotka przechowuje historię rodziny Marro. Jej pradziadek opuścił Francję po Wielkiej Rewolucji w akcie niezgody na nowy porządek, bo walczył w nadziei na lepszy świat, a został z niczym. Za obietnicą innego życia wyjeżdża na Mauritius i wykupuje tam farmę Rozilis, gdzie z siostrą i braćmi wychowuje się Catherine. Najważniejszy, najpiękniejszy dom rodzinny, po latach zdradziecko utracony. Dorastający we Francji w latach 50. Jean każe ciotce Catherine dziesiątki razy powtarzać historie o rajskim ogrodzie Rozilis, podskórnie czując, że to jest właśnie ta opowieść, która go zbroi na życie, w którym – uciekając z jednego miejsca do drugiego, będzie musiał przejść przez własne Rewolucje.

J.M.G. Le Clézio prowadzi nas przez szeroką panoramę francuskich dziejów, od rewolucji 1789, przez misje kolonizatorskie, wojny światowe, po rewolty studenckie lat 60. XX wieku, ale przede wszystkim opowiada o utracie i strachu przed tym, co przemocą odbiera nam naszą opowieść. (Czytane we Francji).

Izabela Jasińska, koordynatorka projektów KP, Instytut Studiów Zaawansowanych

***

Karol Modzelewski, Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca, Wydawnictwo Iskry 2013

W kraju, w którym nawet „krytyczny” patriotyzm ocieka nieznośnym patosem, zaangażowana (i zasłużona!) inteligencja na widok „plebsu” zatyka nos, a słowa „rewolucja” i „utopia” automatycznie przywodzą na myśl kołymski gułag – Karol Modzelewski to nie tyle „poobijany jeździec” historii, ile raczej przybysz z innej planety. Respekt zyskał – chcąc nie chcąc – u włoskich autonomistów przed trzydziestką i francuskich mediewistów po osiemdziesiątce, u robotników z Pafawagu i git-ludzi z Wołowa. Urodzony w Moskwie Stalina, zasiał ferment w Polsce Gomułki; badał dzieje chłopów i barbarzyńców, a w międzyczasie został głosem Solidarności. Kiedyś niepokoił generałów, a dzisiaj wkurza kolegów z opozycji. Na przykład wtedy, gdy o zyskanej po 1989 wolności mówi z goryczą i niepokojem – że bez braterstwa (solidarności?) sama długo nie przetrwa, że za kapitalizm nie przesiedziałby w więzieniu ani minuty, że prawicowy populizm to uboczny efekt liberalnej transformacji.

Autobiografia współtwórcy Listu otwartego do członków PZPR to jedna z najważniejszych opowieści o ludziach lewicy w Polsce, jakie kiedykolwiek opublikowano – a wnikliwości analizy, konsekwencji ideowej i uczciwego dystansu do samego siebie autor tej książki może uczyć kilka pokoleń – także swych opozycyjnych przyjaciół, wśród których konsekwentnie tworzy jednoosobowy obóz trzeźwego radykalizmu.

Michał Sutowski, publicysta Dziennika Opinii, tłumacz m.in. książek Marci Shore „Nowoczesność jako źródło cierpień” i Paula Masona „Skąd ten bunt”


***

Alice Munro, Miłość dobrej kobiety, przeł. Agnieszka Pokojska, Wydawnictwo W.A.B.

Wybór Alice Munro w roku Nobla wydaje się banalny. Jednak pominięcie jej tylko dlatego, że wreszcie została nagrodzona tym najbardziej prestiżowym wyróżnieniem literackim, byłoby niesprawiedliwością. Zwłaszcza jeśli należy się do osób, które zachwycały się Munro, „zanim to było modne” (można nas rozpoznać po tym, że uparcie nieprawidłowo wymawiamy nazwisko kanadyjskiej pisarki). W minionym roku w Polsce ukazało się pięć tomów jej opowiadań, w tym ostatni, jaki napisała – Drogie życie. Nadrabiamy zaległości tak intensywnie, że czytającym może być trudno nadążyć. Bo ta proza wymaga czasu, zatrzymania, połknięta zbyt szybko łatwo ucieka z pamięci. Nic dziwnego – krótkie formy Munro odznaczają się niezwykłą gęstością. Czytane bez zatrzymania jedna po drugiej zacierają w naszej pamięci tę poprzednią. Dlatego ostatnio marzy mi się – admiratorce idei Dyskusyjnych Klubów Książki – Klub Miłośników i Miłośniczek Alice Munro, który godzinami analizowałby jedno opowiadanie. Zasługują na to.

Dlaczego Miłość dobrej kobiety? Równie dobrze mógłby to być inny tom opowiadań, który przeczytałam w tym roku. Jednak ze względu na jedno opowiadanie – Dzieci zostają – wybieram właśnie ten. Jest tu wszystko, za co uwielbiam Munro: precyzja, chłód, pod którym buzują emocje, niezwykła umiejętność syntezy, uchwycenie procesu, który prowadzi do momentu przełomowego, spojrzenie na bohaterkę w sposób pozbawiony złudzeń – jednak bez odbierania prawa do tych złudzeń jej – i nam.

„Bywa tak, że słońce chowa się za górę i zapada noc, ale to nie znaczy, że od razu możesz powiedzieć, że masz za sobą dzień, w którym umarłeś albo się zakochałeś” – to już inna pisarka, Justyna Bargielska (w Małych lisach), którą z Munro łączy nieoczywiste pokrewieństwo. To zdanie nie mogłoby się znaleźć w prozie noblistki, ale doskonale charakteryzuje jej sposób pisania. 

Magda Majewska, Dziennik Opinii, koordynatorka Dyskusyjnego Klubu Czytelniczego KP

***

Grzegorz Piątek, Jarosław Trybuś, Lukier i mięso. Wokół architektury w Polsce po 1989 roku. Rozmawia Marcin Kwietowicz, Wyd. 40000 Malarzy 2012

Na pierwszy rzut oka to nic specjalnego – jedna z tych przyzwoitych popksiążek dla wykształconych. Wywiad, więc dobrze się czyta. Każdy z rozmówców – Jarosław Trybuś, Grzegorz Piątek i Marcin Kwietowicz – umie patrzeć na miasto i analizować je, więc czyta się przyjemnie. Przykład ciekawej obserwacji: odkąd przestano budować bloki z suszarniami, elementem wyposażenia największego pokoju albo balkonu w naszych mieszkaniach stały się ubrania na suszarce. No, fakt!

Dobrze, że taka książka w Polsce powstała i stała się znana. Znane książki można wykorzystać w debacie publicznej. I to właśnie stało się z Lukrem i mięsem w Ostrowcu Świętokrzyskim. Bo autorzy bardzo skrytykowali rewitalizacje rynków w małych miastach i jako przykład podali rynek ostrowiecki.

Książka – kilka akapitów z niej – sprawiła, że zaczęliśmy w mieście rozmawiać o estetyce, o wychodzeniu z domu, o umierającej przestrzeni publicznej. Na debatę „Jak ożywić rynek?” przyszli mieszkańcy Ostrowca i zaczęli mówić, co chcieliby zmienić. Część postulatów, które wtedy się pojawiły, zaczyna się spełniać. Przejście na ul. Górzystą zostało udrożnione, urząd miasta dał więcej pieniędzy w konkursach na kulturę, a na rynku być może będzie się więcej działo. Gdyby nie Lukier i mięso, te rzeczy by się nie wydarzyły. Z tego względu to dla mnie książka roku – nawet jeśli nie jest bez wad.

Monika Pastuszko, Klub Krytyki Politycznej w Ostrowcu Świętokrzyskim

***

Jerzy Pilch, Drugi dziennik. 21 czerwca 2012–20 czerwca 2013, Wydawnictwo Literackie 2013

Jak zmienia się życie pisarza, gdy pojawia się w nim choroba? Upływ czasu wzmacnia strach przed tym, że pewnego dnia obudzi się „już nie taki”. Ale codzienność nabiera również intensywności: „nigdy dotąd nie oddychałem tu tak głęboko, nigdy jeszcze tak zachłannie nie słuchałem tu muzyki, nigdy jeszcze tak uważnie nie czytałem tu klasyki, nigdy jeszcze z takim rozmachem tu nie pisałem”.

Bo wciąż chodzi przede wszystkim o literaturę, tę jedyną „która darzyła cię bezwarunkowo krystaliczną wzajemnością, (…) której nigdy nie zdradziłeś”. A poza tym wciąż: wytężanie umysłu, nieustanna ucieczka przed żenadą i ckliwością, notowanie aktualności, polemiki z Cioranem, profilowanie biblioteki pod kątem choroby i s a m o t n o ś ć.

Pilch tworzy piękne frazy, prowadzi wyrafinowane gry literackie, wciąż stawia sobie wielkie wymagania. „Przyjemny dreszcz” i „zmysłowe mrowienie czułego miejsca między łopatkami” zagwarantowane.

Agata Szczerbiak, publicystka Dziennika Opinii


***

Marcin Popkiewicz, Świat na rozdrożu, Wydawnictwo Sonia Draga 2012

W książce Marcina Popkiewicza przedstawione zostały wzajemne powiązania pomiędzy gospodarką, energią i środowiskiem. Dowiemy się z niej między innymi: dlaczego kapitalistyczny system uwarunkowany jest przez wykładniczy wzrost gospodarczy; w jak sposób przemysł, dobrobyt i konsumpcja ściśle powiązane są ze zużyciem energii (ropa, węgiel, gaz); dlaczego ekonomiści twierdzą, że inwestowanie w ratowanie środowiska naturalnego jest nieopłacalne; jakie konsekwencje dla Europy będzie miał kryzys demograficzny; czy Ziemi grozi katastrofa klimatyczna. Wszystkie poruszone problemy połączone zostały w logicznie spójną całość. Tezy postawiane przez autora poparte zostały twardymi, naukowymi dowodami. Jeśli ludzkość nie uświadomi sobie, że fizycznie niemożliwe jest istnienie nieograniczonych złóż energetycznych i nadal uporczywie będzie tkwić w rabunkowej w stosunku do środowiska naturalnego epoce bezwzględnego wzrostu, to według przewidywań autora grozi nam totalne załamanie gospodarki i cywilizacji oraz stulecie biedy i konfliktów.

Istnieje również alternatywna wizja rzeczywistości. Jest to proekologiczna, zrównoważona, niezadłużona cywilizacja, pozbawiona wyścigu szczurów i hiperkonsumpcji. Chociaż co raz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że świat znajduje się w stanie permanentnego kryzysu i konieczna jest gruntowna reforma światowego systemu finansowego, to jednak nie powstał żaden plan i harmonogram merytorycznych działań. A czas ucieka…

Wojciech Kowalski-Mierkiewicz, Klub Krytyki Politycznej w Zielonej Górze


***

Monika Rudaś-Grodzka, Sfinks słowiański i mumia polska, Wydawnictwo IBL PAN 2013

Naród polski to coś, co fascynuje i odrzuca. Ostatnio jednak głównie odrzuca. I przeraża niczym potwór z ciągle nowymi, odrastającymi głowami ziejącymi ogniem. Marsz Niepodległości w Warszawie, tajna policja rażąca paralizatorami happenerów podczas wykładu w Poznaniu, antygenderowa paranoja, list pasterski Episkopatu Polski ewidentnie zachęcający do nienawiści i być może przemocy. Co jest z tym narodem?

I wtedy wpadła mi do rąk książka Moniki Rudaś-Grodzkiej. Właśnie o polskim narodzie w czasie, gdy ten powstawał jako idea i „uznawał się w swym jestestwie”, czyli w wieku XIX. To humanistyka najwyższej próby, która ma tę zaletę, że pomimo teoretycznego wyrafinowania i olśniewającej erudycji – „się czyta”. Jest wciągającą opowieścią o idei narodowej i słowiańskiej utopii w czasie, gdy Polski nie było na mapie Europy. Ale była literatura i oni wszyscy: Mochnacki, Mickiewicz, Goszczyński. W końcu czytani genderowo i postkolonialnie.

Z jednej strony mnie to fascynuje – jak działalność Maurycego Mochnackiego, prawdopodobnie najważniejszego krytyka literackiego ostatnich dwustu lat w Polsce (bo nikt chyba tak mocno i skutecznie nie skleił „narodu” i „literatury” w jedno; odbija się nam to czkawką po dzień dzisiejszy). Z drugiej – denerwuje (bo gdy czytam o narcyzmie i masochizmie narodowym, mam ochotę wyjść do pokoju obok). Ale czytam dalej, bo to wciąga. A prawda jest taka, że ciągle jestem w trakcie lektury, więc odkrycie, dlaczego idea narodowa zaczęła nienawidzić, i potencjalnie wiele innych odkryć, dopiero przede mną.

Błażej Warkocki, krytyk literacki, autor książki „Różowy język. Literatura i polityka kultury na początku wieku”


***

Dick Russell The Life and Ideas of James Hillman. Volume I: The Making of a Psychologist, Arcade Publishing 2013

Pierwsza część monumentalnej biografii Jamesa Hillmana, zmarłego w październiku 2011 roku amerykańskiego psychologa i filozofa, twórcy wywodzącej się ze szkoły jungowskiej psychologii archetypowej, przynosi detaliczny portret niezwykle oryginalnego myśliciela i – jak sam o sobie lubił mawiać – intelektualnego renegata. I chociaż autor Re-Visionning Psychology wciąż jeszcze znany jest prawie wyłącznie w wąskim kręgu ludzi zainteresowanych psychologią głębi, jego radykalne idee – wskazujące przede wszystkim na represyjny charakter zakorzenionych w monoteizmie dyskursów terapeutycznych (od Freuda i Junga po Lacana) czy psychopatyczny charakter współczesnej kultury zorientowanej wokół kategorii sprawności i witalności – mają dzięki książce Russella szansę trafić nareszcie do szerszego kręgu odbiorców.

Hillman bowiem – na co zwracał wielokrotnie uwagę m.in. Thomas Pynchon, wielki admirator jego książek i koncepcji – precyzyjnie opisał kondycję współczesnego mieszkańca cywilizacji Zachodu, cywilizacji pogrążającej się w coraz wyraźniejszym kryzysie i niedysponującej żadnym skryptem pozwalającym ów kryzys zrozumieć albo tym bardziej oswoić. „Recepta”, którą w tej sytuacji dawał Hillman jest paradoksalna i nieoczywista. Jak brzmi? To już znajdziecie w książce Russella oraz – rzecz jasna – w książkach Hillmana, do których lektury nieustająco zachęcam.

Tomasz Stawiszyński, Dziennik Opinii


Czytaj także:

Bachmann, Bargielska, Gilligan, DeLillo, Judt i Snyder… – pierwsza częśc zestawienia

Kinga Dunin, Lajki 2013. Zwierzęta, feministki i bieda

Jakub Dymek, 5 książek, o których mówiła Ameryka

Zobacz też, co czytaliśmy w 2012 roku:

część 1

część 2

część 3

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij