Czytaj dalej

Wiśniewska: Donek sam w domu

Wątek Tuska niezadowolonego, że zostaje sam w domu, pojawia się w tej biografii kilka razy. Widać jest coś na rzeczy.

Nie powinno się patrzeć na kobietę przez pryzmat tego, czyją jest żoną. Dlatego też nie powinno się pisać o Małgorzacie Tusk tylko jako o żonie premiera. O Donaldzie Tusku nie piszemy przecież jako o mężu Małgorzaty Tusk. W biograficznej książce Między nami Małgorzata Tusk zmaga się z tym problemem cały czas.

Już na okładce czytamy pytanie: „Kim byłabym bez Donka?”. I to Donek jest głównym bohaterem tej książki. Ale nie jedynym. Biografia Małgorzaty Tusk to zapis walki o niezależność, o to, żeby mieć swoje życie, swoje sprawy, „uniezależnić się on męża, od jego pracy, od jego polityki, bo uważam, że to jest najważniejsze dla kobiety”. Nie zawsze niestety udaje się autorce książki tę walkę wygrać.

Ponieważ sama Małgorzata Tusk zmaga się z wiecznym „byciem żoną”, to i ja pozwolę sobie do „bycia żoną” się odnieść. Już na wstępie autorka dziękuje Danucie Wałęsie za to, że „dodała jej odwagi”. Wyraźnie widać, że biografia Danuty Wałęsy, w której wytknęła mężowi, że – delikatnie mówiąc – tak bardzo zajęty był zbawianiem Polski, że zapominał o domu i rodzinie, była dla Tusk inspiracją i drogowskazem. Skoro Wałęsa miała odwagę, żeby wypomnieć mężowi to i tamto, to na odwagę zebrała się i Tusk. I też wypomina to i tamto. Choć dużo delikatniej. Skandal, podobny do tego, jaki wybuchł po publikacji książki Marzenia i tajemnice, już się nie powtórzy.

Żona opozycjonisty

„Podzielił swój czas: w dzień praca, wieczorem spiskowanie” – pisze o mężu Małgorzata Tusk. Było to na początku lat 80. Małgorzata zajmowała się małym dzieckiem. Mąż „do domu wracał wieczorem, z reguły z tłumem kolegów zaangażowanych tak jak on w podziemną działalność, dyskutujących, redagujących ulotki i pisemka […] oni cały czas coś pisali, omawiali, poprawiali, dyskutowali, kłócili się, tworzyli różne grupy, podgrupy… Drzwi do naszego mieszkania się nie zamykały”. Znamy te sceny z filmu Wajdy o Wałęsie. Obraz, w którym gospodarz z kolegami spiskuje, a gospodyni próbuje ogarnąć dom, powoli wchodzi do kanonu historii opozycji.

Jak mężowie nie spiskowali w swoim domu, to spiskowali gdzieś na mieście. Trudno powiedzieć co gorsze. „Mam wrażenie, że Donka nieobecności bardziej mnie wkurzały, niż niepokoiły”. Mąż opozycjonista potrafił zniknąć na kilka dni. Zdarzało się, że jechał spiskować nawet za miasto czy był zatrzymywany przez SB. O jednym z takich zatrzymań Tusk pisze: „Wszystkich aresztowano, razem z dobytkiem, czyli plecakami, w których mieli kilka butelek czystej wódki i jarzębiaku, niezbędnych, jak wiadomo, do prowadzenia poważnych rozmów”. Przypadkiem dowiadujemy się, że nie dość, że mężowie opozycjoniści byli wiecznie nieobecni, to jeszcze ciągle pili.

O samej treści tego spiskowania dowiadujemy się natomiast z biografii niewiele. Małgorzaty Tusk raczej to nie interesuje. O wydawanym przez męża „Przeglądzie Politycznym” pisze wprost, że to „nudziarstwo”. Na interesowanie się nie ma też za bardzo czasu i sił. Kiedy wokół „działy się ważne rzeczy i wielkie sprawy”, ona nie miała do nich dostępu. „Cały czas byłam z synkiem. […] Czułam się pokrzywdzona, a przecież nie można mieć poczucia krzywdy z tego powodu, że się urodziło dziecko i trzeba się nim opiekować”.

Żona ojca swoich dzieci

Opowieść o nieobecnym spiskującym Donku przeplata się z opowieścią o Donku jako ojcu. Dobrym i kochającym, ale jednak zaliczającym różne wpadki. A to miał się zaopiekować synem pod nieobecność żony, ale w domu był też kolega od spiskowania, więc tata dał synkowi miskę truskawek do łóżeczka. Synek był cicho, tata mógł w spokoju spiskować i nie zauważył, jak mały truskawkami ubabrał cały pokój. Kto potem sprzątał? Mama dziecka.

Inna historia: po urodzeniu córki mama wraca z dzieckiem ze szpitala, a tata poszedł właśnie grać w piłkę. I złamał rękę. Kto pomagał mamie prać pieluchy? Na pewno nie tata z ręką w gipsie. „Niewiele go to doświadczenie nauczyło”, czytamy. Tuż po tym wydarzeniu tata Donek poszedł znów rozegrać mecz i złamał nogę. Kiedy dzieci były starsze, tata już częściej z nimi zostawał, choć zostanie taty z córką oznaczało – jak pisze Małgorzata Tusk – „że oboje byli pod czułą opieką mojej mamy”.

Wszystkie te historyjki są po latach dla części czytelników zapewne zabawne. Może nawet ocieplają wizerunek premiera – taki swój chłop się z niego robi. Może i trochę nieodpowiedzialny, ale jak trzeba, to staje na wysokości zadania.

Kiedy żona powiedziała mu, że odchodzi, bo ma kogoś, i zażartowała, że Donek nawet sanek nie umie dziecku załatwić, to Donek sanki załatwił. I żona została.

Ale kiedy sugerował, że skoro pracuje w Warszawie, to powinni się przeprowadzić z Sopotu do stolicy, a ona się zgodziła pod warunkiem, że Donek załatwi mieszkanie, szkoły i zajęcia dodatkowe dla dzieci, to nie załatwił. I się nie przenieśli.

Małgorzata Tusk pisze, że dzieci dały jej niezależność. Walka o to, żeby mieć swoje życie, dzięki dzieciom stawała się choć trochę zwycięska. Niestety nie da się uniknąć pytania, czy ta wolność nie wynikała z tego, że mąż oddał to pole, bo go po prostu mniej interesowało.

Żona polityka

Kiedy Donald Tusk na serio wziął się za politykę, znów stał się mężem nieobecnym. Całe dnie jest zajęty, jak wraca wieczorem, to czasu ma dla żony „tyle, co kot napłakał”. Ale i ona ma już swoje sprawy, swoje życie i przyjaciółki, z którymi idzie do kina. A wtedy zostawia mężowi klucze u sąsiadki. Maż nie jest zadowolony. Wątek Donka niezadowolonego z zostawania samemu w domu pojawia się w książce kilka razy. Widać jest coś na rzeczy.

Małgorzata Tusk stara się znaleźć złoty środek między byciem żoną swojego męża a byciem Małgorzatą Tusk. Nie jest to łatwe. Praca, jaką wykonuje je mąż, automatycznie staje się jej pracą. Tymczasem polityka jej za bardzo nie interesuje. „Świat władzy jest dość hermetyczny i koszmarnie nudny, więc nieszczególnie mnie kusi” – pisze. Nie zwalnia to jej niestety z obowiązków żony premiera. Obowiązki te polegają na tym, żeby „wlać trochę ciepła i nieformalnego luzu w mechanizm bezdusznych procedur”.

Sporo dowiadujemy się więc o zapleczu polityki. Nie jest to zaplecze, gdzie pisze się ustawy – może takie zaplecze zresztą w ogóle w polityce nie istnieje. Jest to zaplecze, gdzie spotykają się małżonki, ocieplające wizerunek mężów rozmowami na tematy „zazwyczaj lifestylowe: o życiu, o dzieciach, zainteresowaniach”. Małgorzata Tusk dostaje przed wizytą innej żony polityka instrukcję dotyczącą stroju, czasem wykaz tematów zakazanych w rozmowie, plan wizyty, informacje o gościni – żeby rozmawiać o dzieciach, warto wcześniej się zbrifować, ile tych dzieci kto ma. Żony polityków zaprasza do restauracji z tradycyjną polską kuchnią, oprowadza po parku.

Opowieści z życia wyższych sfer zajmują w tej książce sporo miejsca. Wynika z nich głównie, że zadaniem żony premiera jest dobrze wyglądać, elegancko się zachowywać i sprawnie prowadzić rozmowy o niczym.

W nagrodę można spotkać w toalecie Shakirę.

Mąż Małgorzaty Tusk

Książka Między nami nie została pomyślana jako kontrowersyjna. Ulało się w niej trochę anegdot, które robią z premiera Tuska ofermę, ale też jest sporo ciepła. Tuskowie jawią się jako małżeństwo zgrane, fajne, jak na polskie standardy partnerskie. Małgorzata Tusk wydaje się szczęśliwą i spełnioną matką, babcią, żoną, ale też  dużo pisze o swoich przyjaciółkach, o wyjazdach ze znajomymi na obozy tenisowe, narty czy wakacje. Poznajemy sympatyczną, aktywną kobietę, która dużo czyta, ma swoje zdanie, jest bardzo miła, bardzo dobrze mówi o wszystkich, nawet o tych, którzy mężowi zaleźli za skórę. Nie za bardzo interesuje się polityką, ale to nie ona jest od polityki, a mąż. „W polityce jak w życiu bardzo ważne są przyzwoitość i zdrowy rozsądek” – czytamy w Między nami. I kto się z tym nie zgodzi?

PS. Biografia Małgorzaty Tusk to dziesiątki zdjęć. Bohaterka jako dziecko, rodzina w ubraniach szytych przez Małgorzatę (np. sweter, który po nocy kończyła dla męża specjalnie na wykład, który „wygłosił zamiast Adama Michnika”), zawartość lodówki państwa Tusków. To też historia tego, jak się żyło w PRL-u. Oczywiście pojawiają się kolejki i pralka Frania. Wspomnienia z pierwszych wizyt na Zachodzie: „Pamiętam ten nieznany zapach luksusu: mieszanina delikatnych perfum, kawy i środków czystości”. Prezenty z zagranicy: spryskiwacz do szyb, kolorowe spinacze i karteczki samoprzylepne. Jak Małgorzata Tusk zaszła w ciążę, to ją zatrudniono, bo „nie można zostawić bez pracy kobiety w ciąży”. A w pracy bywało różnie, czasem sennie. Tusk układała więc na biurku stosy czasopism i zasłonięta nimi zasypiała. Wszyscy to oczywiście widzieli.

Wiele się od tamtego czasu zmieniło. Mamy dziś kolorowe spinacze i spokojnie można zostawić bez pracy kobiety w ciąży. Tego autorka już nie dodaje, ale pozostaje mieć nadzieję, że to dostrzega. Jest w końcu fanką Agnieszki Graff, która o macierzyństwie mówi i którą Małgorzata Tusk chętnie cytuje.

Małgorzata Tusk, „Między nami”, Znak 2013.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij