Kinga Dunin czyta

Dunin: Realne i wzrost PKB

Żyjemy w świecie, w którym realny jest tylko biznes, bez względu na to, czemu służy.

„Resztki” Toma McCarthy’go to bardzo dziwna książka. Napisana w 2001 roku, początkowo została odrzucona przez znane wydawnictwa, by ukazać się w  jakimś niszowym, i w końcu dostrzeżona przez krytykę znalazła drogę do szerszego obiegu. Jednych znudzi, dla drugich będzie miała hipnotyczny urok. Jak należę do tych drugich, pomimo powolnego rytmu i kontemplacyjnego nastroju proza ta wciągnęła mnie od pierwszych stron. 

Ta historia bezimiennego bohatera, everymana, zaczyna się od ugody. Albo od traumy. Bohater wychodzi ze szpitala, gdzie trafił w wyniku wypadku, którego istotę musi przemilczeć. Po prostu „coś spadło na niego z nieba”, a zawarta nie wiadomo z kim ugoda w zamian za milczenie o wydarzeniu dała mu milionowe odszkodowanie. To określa jego specyficzna sytuację. Wyrwany ze swego życia, pozbawiony części wspomnień, rodzi się jakby na nowo, wyposażony w prawie nieograniczoną moc, jaką dają pieniądze. Będzie mógł spełnić każdą swoją zachciankę, tylko czy będzie potrafił czegoś zapragnąć?

Uczuciem, które nieustanie go prześladuje, jest wrażenie nienaturalności, braku autentyzmu wszystkiego, co robi. W zaskakujących momentach przeżywa krótkie epifanie, które pozwalają mu poczuć coś, co wydaje się prawdziwe. Na przykład gdy stoi wśród tłumu spieszących się ludzi i wyciąga rękę po datki, do niczego mu nie potrzebne, jest przecież milionerem. Na nudnym przyjęciu w toalecie nagle dopada go deja vu, widzi rysę na ścianie i z pamięci zaczynają wyłaniać się jakieś obrazy – kamienica, kobieta smażąca wątróbkę, pianista mylący się w pasażu, dozorczyni… Towarzyszą temu trudne do nazwania emocje: nostalgia, poczucie, że zbliżył się do rzeczywistości.

Daje to początek jego obsesyjnym działaniom. Kupuje podobną kamienicę, odtwarza jej najdrobniejsze szczegóły, te, które pamięta, a gdzie pamięć zawodzi, pozostają puste miejsca, jak twarz dozorczyni schowana za maską. Wynajmuje statystów, aby wciąż i wciąż odgrywali zapamiętane epizody. Każe powtarzać je w zwolnionym tempie, po wielokroć jeden gest. Kontempluje godzinami jakiś szczegół – odblask światła na posadzce, pojedynczy gest, koty na sąsiednim dachu. Kolekcjonuje ułomki przeżyć, które wydają mu się prawdziwe. Jest to wzruszające i nieco komiczne, szczególnie gdy przyglądamy się całej biurokratycznej maszynerii, która powstaje dla obsługi jego marzenia. Biura, menadżerowie, aktorzy…

Z czasem jednak ten teatr mu nie wystarcza, kiedy spotyka się z jakąś sytuacją, która choćby na chwilę wyzwala w nim pożądane emocje, zaczyna ją inscenizować – drobne wydarzenie z warsztatu samochodowego, uliczną strzelaninę, wreszcie napad na bank… Tę inscenizację postanawia jednak przenieść do realnego  świata. Jak to się skończy – zmilczę, choć efekt można przewidzieć. 

Nie bez znaczenia jest stale prześladujący bohatera zapach kordytu. Cóż to takiego? Materiał wybuchowy stosowany jako proch do broni. W powieści jest tą strzelbą, która w końcu musi wypalić. 

Cała ta historia nie mogłaby wypełnić sporej powieści, gdyby manipulując naszymi uczuciami autor nie uruchomił pytań, które towarzyszą nam od zarania kultury, wokół których obraca się też współczesna filozofia.

Skąd wiemy, że świat jest realny, co jest rzeczywistością, a co sztuką? Czy możliwe jest wydarzenie, które wyrwie nas z niewoli ról, fikcji, schematów? Czy istnieje jakiś oryginał, czy jedynie nieustanne powtórzenia? Czy człowiek może być niewyalienowany? 

Odpowiedzią są tytułowe resztki, które nie są śmieciami, ale może czymś najcenniejszym? To, co pozostaje po wszystkich analizach, co zawsze nam się wymyka, ale czego pożądamy ponad wszystko. To, o co, gdy wedrze się do skonstruowanego przez nas świata, potykają się nasze projekty. Trochę wstydzę się powiedzieć, ale tak, chodzi o Realne. Trudno nazwać to lepiej. Choć oczywiście można też uznać, że jest to powieść o przezwyciężaniu traumy powypadkowej. Albo o tym, że żyjemy w świecie, w którym realny jest tylko biznes, bez względu na to, czemu służy: akcje, które pną się w górę lub spadają, kupowanie, zatrudnianie, organizowanie. Bez względu na to, co w końcu osiągnie bohater, doprowadził do wzrostu PKB i spadku bezrobocia.

W każdym razie, choć nie polecam tej pozycji wszystkim, gorąco polecam ją niektórym. Szczególnie schizoidom, którym wydaje się, że świat wokół nich jest nierealny. Także nostalgikom.

Tom McCarthy Resztki, WAB, Warszawa 2013

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij